Dziś rozpoczynam nowy cykl na blogu - "Kosmetyczny Must Have". Miałam już takie plany daawno temu, ale ostatecznie zmotywował mnie konkurs ogłoszony przez Pierre Rene, w którym nagrodą jest tytuł ambasadorki marki i paczka kosmetyków do testowania.
Jest o co walczyć, także postaram się specjalnie dla was przygotowywać praktyczne i ciekawe recenzje, które pomogą wam dobrać dla siebie odpowiednie kosmetyki. Na końcu przedstawię wam makijaż wykonany przy pomocy m.in recenzowanych kosmetyków. Postaram się być rzetelna i obiektywna!
Na pierwszy ogień idą dwa cienie marki MIYO czyli linii kosmetyków produkowanych przez firmę PIERRE RENE.
Co widać na pierwszy rzut oka - kosmetyki są skierowane głównie do młodych osób, dla których zabawa kolorem stanowi świetną rozrywkę, a make up code jeszcze ich nie obowiązuje (cienie do powiek i lakiery do paznokci uderzają bogatą kolorystyką, choć nie brak też odcieni neutralnych). Zresztą rozwinięcie MIYO oznacza "My identity youthfully original", co w wolnym tłumaczeniu oznacza "Moja osobowość, młodość, niepowtarzalność". To by było na tyle, jeśli chodzi o genezę marki w telegraficznym skrócie. Jak cienie MIYO OMG EYESHADOWS spisują się w realu?
Producent pisze o nich dość skrótowo "Cienie do oczu z silikonowo - mineralną formułą zapewniającą długotrwałość makijażu i satynowość aplikacji. Nie zawierają parabenów. Hipoalergiczne. Testowane dermatologicznie."
Sama napisałabym o nich znacznie więcej! Nie ma co być przesadnie skromnym gdy wypuszcza się na rynek tak świetny kosmetyk w tak niskiej cenie! Miałam okazję przetestować dwa kolory 01 white i 04 Vanilla.
Cienie kosztują jedynie 4.99zł za sztukę. Cena nie odzwierciedla jakości, która jest baardzo wysoka! Cienie MIYO mają świetną satynową konsystencję przez co aplikuje sie je bardzo przyjemnie. Pigmentacja jest rewelacyjna, więc nie trzeba nakładać bazy dla pogłębienia koloru. Gdy chcemy zaszaleć z kolorami, ułatwiają nam to, bo świetnie blendują się i łączą ze sobą, a także z innymi cieniami. Nie rolują się i trzymają cały dzień (bez bazy!) bez konieczności nanoszenia poprawek. Poprostu cud, miód, malina.
Podsumowując, za 4.99 dostajemy produkt świetnej jakości, bijący o głowę produkty często kilkukrotnie droższe. POLECAM TE CIENIE Z RĘKĄ NA SERDUSZKU:) Nie zawiedziecie się, a jeśli mimo wszystko, jakimś cudem, coś wam nie będzie odpowiadać, to ubytek w waszym portfelu nie zaboli tak bardzo, jak przy wyborze innych cieni "wiodących marek". Poniżej przedstawiam wam makijaż wykonany przy pomocy m.in. wyżej wymienionych cieni. (bieli użyłam w wewnętrznym kąciku oka i pod łukiem brwiowym, a wanilli do złagodzenia koloru koralowego.
Podoba się? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz